sobota, 11 marca 2017

Prolog

W odległym zakątku Świata, gdzie nikt nie znał cierpienia i wojny, od Gór Szmaragdowych, aż po błękitne wody Oceanu Cassa Lua rozciągało się Królestwo Elviren. W kraju tym, od prawie dwóch tysięcy lat, władzę sprawował ród Arquienów. Nie była to jedyna królewska dynastia zamieszkująca dwór. Drugą w kolejności do tronu była rodzina Casella, charakteryzująca się ogromnym sprytem. Od wieków jej członkowie byli najważniejszymi doradcami króla i zawsze liczyli się z jego zdaniem.
Natomiast ród Arquienów cechował się odwagą i uczciwością – to właśnie te cechy sprawiły, że pewnego dnia na tronie Elviren zasiadł Edward, jedyny syn króla Fredrika.
Przez wiele lat Edward samotnie rządził królestwem, sprawując sprawiedliwe rządy. Do czasu, aż wziął za żonę księżniczkę Amberly Crispo, łącząc tym samym królestwo Elviren z królestwem zza Gór Szmaragdowych – Farandel. Cały kraj hucznie obchodził zaślubiny króla.
Dwa lata później pojawił się kolejny powód do świętowania. Królowa Amberly ogłosiła, że jest w ciąży. Kilka miesięcy po tym wydała na świat piękną dziewczynkę.
Ich szczęście nie trwało jednak długo. Dzień po narodzinach, stało się coś strasznego. Strażnicy, zwabieni krzykami, czym prędzej udali się do królewskiej komnaty. Niestety było już za późno. Król Edward i królowa Amberly zostali zasztyletowani. Nad ich łóżkiem stał mężczyzna z ostrzem w ręku, który był, jak dotychczas się zdawało, najwierniejszym sługą króla.
Tamtej nocy niebo płakało wraz z całym królestwem, upuszczając na ziemię strugi deszczu. Wieść o śmierci pary królewskiej rozniosła się tak szybko jak pioruny, które co chwilę przeszywały firmament.
Od dłuższego czasu trwał pościg za zdrajcą. Strażnicy królewscy przedzierali się w deszczu przez lasy Elviren, których drzewa ogarnięte były jesienną aurą. W kraju tym, ludzie nie wiedzieli, co to prawdziwa zima albo mróz, ale ta listopadowa noc wydawała się wyjątkowo zimna i ciemna, i nie była to wyłącznie wina atmosfery, jaka w tym czasie ogarnęła królestwo. Tego dnia nawet księżyc nie oświetlał ziemi swoim delikatnym blaskiem.
Zbieg nie łatwo poddał się strażnikom, którzy z trudem zaprowadzili go do celi, znajdującej się w podziemiach zamku. Resztę nocy spędził w wilgotnym i zimnym pomieszczeniu, pełnym wygłodniałych szczurów, aby nazajutrz stanąć przed obliczem doradcy zmarłego króla.

***

Dwadzieścia minut drogi od zamku, niedaleko lasu, znajdowała się stara, opuszczona chata. W środku mieściły się dwa pomieszczenia: jedno większe, pełne zniszczonych mebli, a drugie mniejsze, w którym nie było nic prócz kurzu. Na środku większego pokoju stał wysoki, zakapturzony mężczyzna, nerwowo poprawiając co chwilę płaszcz. Po kilku minutach do chaty weszła jakaś osoba, o głowę niższa od tej, która już się tam znajdowała. Drzwi, z hukiem, zamknął silny powiew wiatru. Ciszę, która wtedy nastała, przerwał głos mężczyzny:
- Nikt cię nie widział? - zwrócił się do nowo przybyłego chłopaka.
Jego głos był niski i budził w człowieku poczucie strachu i niższości.
- Nie - odpowiedział.
- Jesteś pewien, że wszyscy nie żyją? Dziecko też? - Dalej dopytywał ten pierwszy.
Chłopak w końcu odezwał się po dłuższym zastanowieniu:
- Dziecko? Tam nie było żadnego dziecka.
Mężczyzna szybkim krokiem podszedł do niego i bez wahania uderzył go w twarz.
- Jak to nie było?! - Podniósł głos. - Czego nie rozumiesz w rozkazie: „zabij wszystkich”?
W pomieszczeniu nastała cisza, która z minuty na minutę stawała się coraz bardziej krępująca. W końcu, gdy zdenerwowany mężczyzna ochłonął, zwrócił się do chłopaka:
- Masz znaleźć tego dzieciaka i zrobić to, co trzeba. Zrozumiano?! - Tamten pokiwał twierdząco głową. - Zejdź mi z oczu!
Przestraszona postać wybiegła szybko z chatki, nie chcąc się więcej narażać. Chwilę po nim z budynku wyszła też druga osoba, znikając w mroku lasu.

***

Na placu zamkowym zebrali się wszyscy dostojnicy królewscy i poddani. Na podwyższeniu, znajdującym się w samym środku placu, stanął Hans Casella, w tym momencie najważniejsza osoba w kraju. Chwilę później na plac przyprowadzony został zdrajca. Hans rozpoczął swoją przemowę:
- Poddani! Przykro mi informować was o zaistniałej sytuacji. Król Edward i królowa Amberly nie żyją! - Zdenerwowani ludzie zaczęli szemrać między sobą. - Zabił ich ten człowiek! Nie oszczędził nawet ich nowo narodzonej córki!- wykrzyknął Hans, wskazując palcem na zdrajcę, Christopha.
Zebrany tłum obruszył się gniewnie. Poddani byli zdezorientowani i niepewni tego, co teraz stanie się z ich królestwem. Ród Arquien rządził Elviren prawie dwa tysiące lat, a to miało się niedługo zmienić. To, kto będzie następcą tronu było oczywiste, lud czekał tylko na potwierdzenie owej informacji.
Tymczasem Hans kontynuował swoją przemowę, wciąż wskazując na Christopha:
- Tej nocy, z zimną krwią zamordował rodzinę królewską i musi za to zapłacić! - Pomruk tłumu świadczył o akceptacji tego pomysłu. - Zginie w ten sam brutalny sposób, jak król i królowa. Egzekucja odbędzie się dziś w południe na Placu Głównym - powiedział, kończąc swoją przemowę.
Teraz słyszalny był już tylko krzyk skazanego:
- Nie! To nie ja, ja tego nie zrobiłem! Nie... - Ale nikt już go nie słuchał.

***

Tak jak powiedziano, tak też zrobiono. Jeszcze tego samego dnia w południe Christoph został zasztyletowany na Placu Głównym na oczach ludu, ku przestrodze. Był to okropny widok. Niektórym nie podobał się pomysł egzekucji na placu. Wszyscy byli zmuszeni wysłuchiwać wrzasków skazańca i być świadkiem jego śmierci. Dotyczyło to również dzieci, które przerażone pochowały się po kątach albo za spódnicami swych matek.
Godzinę później po zdrajcy została już tylko plama krwi, która powoli spływała po bruku, mieszając się z kroplami deszczu.
Jeszcze tego samego dnia pod wieczór odbył się pogrzeb rodziny królewskiej. W sali tronowej stanęły trzy drewniane trumny. Jedna z nich była o wiele mniejsza i lżejsza, przygotowana specjalnie dla małej osóbki. Tego dnia, bramy zamku zostały otworzone dla wszystkich poddanych, aby każdy mógł uczestniczyć w pogrzebie. Rodzina królewska pochowana została w zamkowej krypcie wraz ze swoimi przodkami.
Trzy dni po uroczystościach pogrzebowych cały zamek przygotowywał się na koronację nowego króla. Niestety linia rodu Arquien dobiegła końca i nie było już nikogo, kto mógłby przejąć tron, nie tracąc ciągłości dynastii.
Ród Casella był drugi w kolejności do tronu, więc zaszczyt rządzenia krajem przypadł Hansowi, czyniąc tym samym jego pierworodnego syna Williama następcą tronu. Poddani byli przerażeni taką zmianą. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać po nowym królu. Dynastia Arquien miała swoje tradycje, a teraz to wszystko miało się zmienić.
Nim złota korona wysadzana rubinami spoczęła na ciemnych włosach Hansa, zabrał on głos:
- Jest mi przykro, że muszę obejmować tron w takich okolicznościach, ale dla dobra kraju będę nosił to brzemię, jakim jest władza, do końca swojego życia. - Zakończył przemowę, a Sala Tronowa wypełniła się oklaskami.
Wszystko odbyło się tak, jak było to zapisane w tradycji Elviren. Cały lud i przyjezdni kupcy mogli być świadkami koronacji królewskiej.
Jedyna rzecz, która tym razem uległa zmianie, to brak uroczystego balu. Gdy nowy król złożył już przysięgę, wszyscy przybyli goście zasiadali do stołów i przez całą noc świętowali. Ta koronacja była inna niż poprzednie. Ze względu na pamięć o zmarłej rodzinie królewskiej, odbyła się skromna kolacja bez tańców do białego rana. Osobom, które kiedyś chociaż raz uczestniczyły w koronacji królewskiej, brakowało hucznych uroczystości i radości, jaka dopisywała wtedy wszystkim mieszkańcom Elviren.
Żałoba miała trwać przez cały rok, aż do następnej jesieni. W tym czasie nowy król zabronił wyrządzać wystawnych uroczystości, a wszyscy, którzy nie przestrzegali nowego zarządzenia lądowali w zamkowych lochach na czas nieokreślony.
W końcu, gdy okres żałoby dobiegł końca, ludność zrozumiała, że ten frasunek był tylko pretekstem do zaostrzenia prawa. Z roku na rok podwyższane były podatki, mieszkańcy masowo lądowali we więzieniach za drobne przewinienia, a kto miał więcej szczęścia, unikał śmierci.
Z roku na rok, kraj pogrążał się w biedzie, a król zaczął zaciągać długi u innych władców, stawiając królestwo w coraz gorszym położeniu.
Ludzie z nadzieją czekali na dzień, w którym ktoś uwolniłby ich od okrutnego króla i uratował Elviren przed upadkiem.

~~~

Cześć! Witam Was na moim nowym blogu :)
Trochę to potrwało, ale udało mi się napisać prolog.
Mam nadzieję, że się Wam spodobało.
Dziękuję Lusmyth, która wiele mi pomogła :)