środa, 3 maja 2017

Powiew wojny

Po zamkowym korytarzu roznosiło się echo, szybko stawianych kroków.
- Królu! - krzyczał służący, biegnąc w stronę komnaty króla Henrika.
Chłopak najszybciej, jak tylko się dało, pokonał kilkadziesiąt schodków prowadzących do komnaty króla. Pchnął wielkie drewniane drzwi, wchodząc do środka.
Pomieszczenie było duże i przestronne. Pod jedną ze ścian stało dwuosobowe łoże z czerwonym baldachimem, przykryte białym prześcieradłem, na które łagodnie padało światło, z okna, znajdującego się naprzeciwko. Nieopodal stało biurko, przykryte stosem pergaminów, nad którymi pochylony był Henrik.
Od czasu śmierci jego żony, królowej Anabel, porządek na jego miejscu pracy został zaniechany. To ona zawsze segregowała każdą kartkę, ułatwiając tym samym pracę swojemu mężowi. Mogła zajmować się tym służba, ale król nie ufał nikomu na tyle, aby powierzać im sprawy państwowe.
Henrik uniósł głowę znad dokumentów i zobaczył przed sobą blondwłosego chłopaka, średniego wzrostu.
- O co chodzi? - zapytał król, nie przywiązując zbytniej uwagi do obecności chłopca.
- Panie - ukłonił się - jesteś potrzebny w sali tronowej - odpowiedział zdyszanym głosem.
- Przekaż, że zaraz tam przyjdę.
Chłopak ukłonił się i wyszedł tak szybko jak tam przybył. Henrik, dłużej nie zwlekając, odłożył papiery na bok i opuścił komnatę, zakładając swój płaszcz.
W sali tronowej czekali już namiestnik i kilku służących. Sala wiele nie różniła się od tej w zamku Elviren, było tam tylko mniej światła z powodu niewielkich, wąskich okien.
Namiestnik dał znak służącym, a po chwili do środka weszli dwaj posłańcy, niosący dużą drewnianą skrzynię, którą położyli przed królem.
- Podarek od władcy Elviren, króla Hansa - odezwał się jeden z posłańców, kłaniając się przed Henrikiem.
Mężczyzna miał złe przeczucia. Nigdy nie byli z Hansem tak blisko, by przesyłać sobie prezenty.
- Otwórzcie to - rozkazał król.
Na te słowa podeszli strażnicy, odpychając tym samym posłańców, i podnieśli wieko skrzyni. W środku znajdowała się czerwona płachta ze złotymi zdobieniami.
- Co to za zapach? - odezwał się namiestnik.
Jeden z mężczyzn, stojących przy skrzyni, wyjął materiał, a drugi chwycił rzecz, znajdującą się na samym dnie. Gdy ten zorientował się co trzyma w swoich rękach, natychmiast upuścił to. Król poderwał się z tronu, a w jego oczach narastał gniew. Wpatrywał się on w głowę swojego poddanego, którego kilka miesięcy temu wysłał do Elviren z ważnym zadaniem. Widać, nie wypełnił zadania, bo jego głowa oddzielona została od reszty ciała i spoczywała teraz na posadzce w sali tronowej.
- Sprzątnijcie to - rozkazał Henrik służącym.
Jego głos był wyjątkowo opanowany, ale dłonie zacisnęły się w pięści. Przez dłuższą chwilę, kręcił się w kółko, wyraźnie nad czymś myśląc. Zawsze kiedy to robił, jego ciemne brwi marszczyły się, a na czole pojawiały się dwie zmarszczki.
W końcu przystanął, obracając się w kierunku namiestnika:
- Już czas.

***

Minęło zaledwie kilka dni od obchodów tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątej pierwszej rocznicy powstania Elviren. Już na następny dzień, oblicze miasta zmieniło się diametralnie. Tłumy, przewijające się przez Plac Główny, zniknęły, a muzyka nagle ucichła. Miasto powróciło do swojego normalnego rytmu.
Spokój jednak nie mógł trwać wiecznie. Niepokój w mieszkańcach wywołał rozkaz króla Hansa, odczytany na Placu Głównym przez jednego ze strażników.
Ludzie zebrali się wokół drewnianego podwyższenia, ustawionego na środku placu. Wśród tych tłumów znalazła się również Farya, chcąc usłyszeć z monologu mężczyzny jak najwięcej.
- Królestwo Farandel, z którym od wielu wieków żyliśmy w pokoju, zagroziło atakiem na Elviren. - Przez zgromadzonych ludzi przeleciał pomruk przerażenia. - Z rozkazu jego wysokości, władcy Elviren, króla Hansa, z każdej rodziny jeden mężczyzna musi iść do królewskiej armii. Rekruci mają stawić się jutro o świcie w obozie północnym, gdzie przeprowadzone zostanie szkolenie. Natomiast dzisiaj w południe odbędzie się selekcja ochotników. Każdy kto nie dostosuje się do rozkazu zostanie surowo ukarany. Liczy się każda osoba.
Mężczyzna, odczytujący słowa króla, zakończył swoje wystąpienie, zwijając pergamin z rozkazem i chowając go do kieszeni. Następnie podszedł do niego jeden z żołnierzy, który trzymał w rękach skrzynię, wypełnioną osobistymi zawiadomieniami z pieczęcią króla. Mieli je dostać mężczyźni, którzy jutrzejszego ranka muszą się stawić w obozie.
Zaczęto odczytywać po kolei nazwiska mieszkańców. Ludzie obruszyli się, nie wierząc w prawdopodobieństwo wojny. Na ich twarzach wymalowane było przerażenie, smutek, a czasami nawet gniew.
Farya odnalazła wzrokiem w tłumie swoją ciotkę Lucię i podeszła do niej:
- Słyszałaś? Potrzebują rekrutów. - mówiła do niej podekscytowana Farya.
Lucia dobrze wiedziała o czym myśli dziewczyna i kategorycznie była temu przeciwna.
- Chyba zwariowałaś! - zdenerwowała się kobieta. - Wracamy do domu - rozkazała, podając jej koszyk z zakupami.
Dziewczyna spuściła głowę i posłusznie ruszyła za swoją ciotką w stronę ich niewielkiej chatki.

***

Zbliżało się południe, gdy Faryę obudziło głośne trzaśnięcie drzwiami, dochodzące z dołu. Dziewczyna poderwała się z łóżka i wyjrzała za okno w celu ocenienia, jaka to pora dnia. Po wysokości Słońca na niebie rozpoznała, że zbliża się południe. Musiała się pospieszyć, jeśli chciała zdążyć na selekcję ochotników do królewskiej armii. Chwyciła za łuk, przewieszając go sobie przez ramię i, najciszej jak potrafiła, zbiegła na dół. Na jej szczęście Lucii nie było w środku, a przez okno, znajdujące się w kuchni, widać było, że kobieta krząta się w ogródku. Z pewnością przygotowywała nowe grządki, aby wkrótce posadzić tam ziemniaki, ulubione warzywo mieszkańców Elviren. Ogródek znajdował się z tyłu chaty, dzięki czemu wymknięcie się nie sprawiło Faryi większego problemu. Ostrożnie zamknęła drzwi, uważając by wiatr nie trzasnął nimi zbyt głośno i pobiegła ścieżką prowadzącą do miasta.
Selekcja ochotników miała odbyć się w obozie głównym, niedaleko pałacu. Wbrew wszelkim przekonaniom, stawiło się wielu młodych mężczyzn, chcących służyć w królewskiej armii.
Na miejsce dotarła również Farya. Jej oczom ukazało się kilka jasnobrązowych namiotów, a między nimi kręciło się pełno ludzi. Dziewczyna poczuła się nieswojo, widząc, że tłum ten składa się z samych mężczyzn, którzy spoglądali na nią wieloznacznym wzrokiem.
W jednym z namiotów odbywał się spis ochotników. Upoważnieni do tego żołnierze zapisywali na pergaminach najważniejsze informacje osobowe danego rekruta. Następnie dokumenty te przekazywane były do kolejnego namiotu, gdzie sprawdzało się umiejętności i uzupełniało pergaminy o kolejne informacje.
Farya ustawiła się w kolejkę, prowadzącą do tego właśnie namiotu. Zaraz za nią stanęło kilku innych chłopaków, mających na oko około dwudziestu pięciu lat.
Zapisy trwały dość sprawnie i po zaledwie dziesięciu minutach przyszła kolej na dziewczynę.
- Nazwisko - odezwał się żołnierz.
- Duval.
Mężczyzna odruchowo chciał zapisać słowo, ale zatrzymał swoją rękę, podnosząc głowę na Faryę. Chwilę przyglądał się dziewczynie, po czym wybuchnął śmiechem.
- A ty tu czego? - zapytał, gdy już opanował swój śmiech.
Pozostali z zaciekawieniem przyglądali się całej sytuacji, również nie kryjąc śmiechu.
- Chcę walczyć w królewskiej armii - odpowiedziała Farya.
Wszyscy, słyszący jej słowa zaczęli się śmiać. W dziewczynie zaczął narastać gniew. Nienawidziła, gdy mężczyźni uważali się za lepszych, tylko dlatego, że są mężczyznami. Większość z nich uważała, że do jedynych zajęć kobiety należy gotowanie i sprzątanie, a to właśnie tych czynności Farya nie cierpiała najbardziej. Owszem, czasami pomagała swojej ciotce w domowych obowiązkach, ale nie sprawiało jej to przyjemności. Wolała biegać z łukiem po lesie, za co często dostawała wyzywanie od Lucii.
- Lepiej wracaj, skąd przyszłaś - odezwał się żołnierz, gdy wszyscy się uspokoili. - Następny!
- Nie, czekaj! - Nie poddawała się Farya.- Jestem dobrym strzelcem, przydam się. Dopuść mnie do testów sprawnościowych to zobaczysz.
Mężczyzna powoli zaczynał tracić cierpliwość.
- Łuk i strzały to nie wszystko. Chodzi o zasadę, kobiet nie przyjmujemy. Wracaj skąd przyszłaś. Następny!
Dziewczyna chciała jeszcze powiedzieć, co myśli o takim traktowaniu kobiet, ale została przepchnięta przez chłopaka, następnego w kolejce. Ludzie, czekający na zapisy, zaczynali się denerwować, dlatego Farya nie chciała dłużej nalegać. Do głowy wpadł jej inny pomysł, dzięki któremu uda jej się dostać do armii.
Czym prędzej wybiegła z namiotu, kierując się w stronę chatki w lesie. Zaoszczędziłaby wiele czasu, gdyby wpadła na to od razu. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i wraz z nim miała się zakończyć selekcja ochotników.
Farya gwałtownie wbiegła przez drzwi i już miała kierować się na górę, gdy z kuchni wyłoniła się jej ciotka, przeszywając dziewczynę zimnym wzrokiem.
- Gdzie byłaś? - zapytała poważnie.
- Przecież dobrze wiesz - odpowiedziała Farya. - Nie przyjęli mnie, zadowolona?
Lucia nie wiedziała, co ostatnio dzieje się z dziewczyną. Wybiegała z domu bez uprzedzenia, a gdy Lucia pytała o cokolwiek szybko wpadała w gniew.
- Ale ja tak łatwo nie odpuszczę - dodała Farya.
- I co chcesz niby zrobić? Przebierzesz się za mężczyznę? - Mimo wszelkich starań, kobieta nie potrafiła opanować złości.
- Tak, właśnie tak zrobię.
Lucia zaczynała żałować, że powiedziała to na głos. Nie wiedziała jednak, że Farya wpadła na to o wiele prędzej.
- Jeśli się dowiedzą, że oszukujesz, zabiją cię - odezwała się kobieta, załamującym głosem.
Farya zapomniała o tym jednym szczególe, ale nie dała poznać po sobie, że ogarnął ją strach. Było już za późno, żeby zmienić zdanie.
Lucia również wiedziała, że nie uda jej się namówić dziewczyny do zmiany decyzji. Musiała pogodzić się ze wszystkimi konsekwencjami, które mogą się z tym wiązać.
- Chodź ze mną. - Kobieta pociągnęła za sobą Faryę do swojego pokoju.
Dziewczyna z uwagą przyglądała się ciotce, gdy ta szukała czegoś w skrzyni, stojącej przy łóżku. Jej pokój był nieco większy od pokoju Faryi, ale podobnie wyposażony. W końcu, po dłuższych poszukiwaniach, Lucia wyciągnęła ze skrzyni niewielkie drewniane pudełko, zdmuchnęła z niego drobinki kurzu i podała dziewczynie.
- Co to?
Farya nie czekała na odpowiedź, tylko od razu zaglądnęła do środka. Jej oczom ukazał się porządnej roboty sztylet z pozłacaną rękojeścią. Dziewczyna zdziwiła się, że taki przedmiot znajdował się w posiadaniu Lucii.
- Skąd...
- Kiedyś pracowałam jako służba w pałacu - zaczęła kobieta. - Dostałam go od mojej pani w podziękowaniu.
- Dlaczego już tam nie pracujesz? Odeszłaś? - dopytywała Farya. - Przecież tam by ci niczego nie brakowało.
Lucia chwilę się zastanowiła nim cokolwiek odpowiedziała. Poruszanie tego tematu było niebezpieczne z powodu niektórych szczegółów, o których dziewczyna nie mogła się dowiedzieć.
- Obiecałam twojej matce, że się tobą zaopiekuję. A w pałacu nie mogłaś zostać. - odpowiedziała. - Teraz już wiesz dlaczego nie chcę, żebyś szła na wojnę. Obiecałam cię chronić.
- Nie możesz tego robić przez całe życie - zdenerwowała się dziewczyna. - Weź to - Oddała jej pudełko ze sztyletem.
- Nie, teraz jest twój. Zrobisz co uważasz za słuszne - powiedziała, po czym wyszła z pokoju.
Farya przez chwilę wpatrywała się w przedmiot. Tyle myśli teraz kłębiło się w jej głowie. Zaczynała wątpić w to, czy pomysł wstąpienia do wojska był dobry. Kiedyś obiecała sobie, że za wszelką cenę będzie dążyć do celu. Ale co, jeśli kosztem jej decyzji miało być życie?

***

Tłumy, krążące między namiotami, przerzedziły się, ale mimo tego kolejka mężczyzn, ustawiona do namiotu z zapisami, pozostała tej samej długości. Ze środka co chwilę wydobywał się niski, lekko ochrypnięty głos:
- Następny! - krzyknął żołnierz, przyjmujący zapisy.
Na szczęście, nie był to ten sam człowiek, który dokonywał tego w południe.
- Nazwisko - odezwał się, gdy usłyszał, że ktoś do niego podszedł.
- Duval.
Mężczyzna podniósł głowę i zobaczył przed sobą drobnego chłopaka w ciemnych włosach, związanych z tyłu głowy w krótką kitkę. Miał na sobie brązowe spodnie i podobnego koloru koszulę, a przez ramię przewieszony łuk. Żołnierz przyjrzał mu się dokładnie, po czym wrócił do swojego zajęcia.
- Imię.
- Fa... - chłopak w porę się powstrzymał.
- Fa? - mężczyzna niecierpliwił się.
- Ryan, emm, Faryan - odpowiedział, wymyślając coś na poczekaniu.
Farya, to była Farya. Dziewczyna miała nadzieję, że jej przebranie jest dość wiarygodne i nikt się nie zorientuje. Przebierając się za mężczyznę, igrała ze śmiercią. Jeśli któryś z żołnierzy dowiedziałby się o jej prawdziwej tożsamości, skróciłby ją o głowę. Niestety było już za późno, żeby się wycofać.
- Za namiotami jest arena, tam przydzielą cię do odpowiedniego obozu, jeśli się nadajesz oczywiście - powiedział mężczyzna, wręczając jej pergamin, który przed chwilą wypełniał. - Dasz to namiestnikowi. Następny!
Dziewczyna wyszła z namiotu i skierowała się w stronę areny. Znajdowało się tam zaplecze z bronią, plac dla pojedynkujących się na miecze oraz kilka tarcz dla strzelców. Niedaleko ustawiony był stół, przy którym namiestnik i kilku żołnierzy przyglądało się poczynaniom rekrutów.
- Podejdź tu chłopcze - zawołał namiestnik, widząc Faryę.
Dziewczyna podeszła do mężczyzny i podała mu pergamin, który otrzymała przed chwilą w namiocie.
- A więc Faryan - zwrócił się do dziewczyny. - Pokaż co potrafisz.
Farya stanęła naprzeciwko pierwszej tarczy i niepewnie sięgnęła po strzałę, naciągnęła cięciwę, po czym wypuściła ją. Ta szybko pokonała niedługi dystans i trafiła w pole poza tarczą. Dziewczyna usłyszała ciche śmiechy za swoimi plecami.
Tylko spokojnie.
Przy kolejnym strzale trafiła już w tarczę, ale nadal zbyt daleko środka. Z każdym następnym podejściem denerwowała się coraz bardziej. W końcu odezwał się jeden z żołnierzy:
- Wystarczy.
- Jeszcze nie skończyłem! - Farya spojrzała groźnie na mężczyznę, który śmiał jej przeszkodzić.
W kołczanie zostały jej dwie ostatnie strzały. Wyciągnęła jedną z nich i założyła na cięciwę. Wstrzymała oddech i nim ją wypuściła, jeszcze raz uważnie przyjrzała się celowi. Strzała trafiła w sam środek tarczy, a po chwili druga.
- Chłopcze! - zawołał namiestnik. - Masz - Podał dziewczynie zwinięty w rulonik pergamin z pieczęcią króla. - Stawisz się jutro w obozie północnym.

~~~

Wiem, rozdział miał się pojawić wcześniej, no ale... tak wyszło.
Dziś bez ziemniaków, ale wkrótce powrócą, by nakarmić wygłodniałe wojsko.
To im będą zawdzięczać życie.
A tymczasem do następnego!
Niech ziemniak będzie z tobą!